Według danych Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) w Polsce 98,3% ludności ma dostęp do wody pitnej w odpowiedniej ilości i jakości. Dostęp do wody jest czymś tak prostym jak założenie butów – odkręcamy kran i woda leci. Używamy jej do różnych celów, przy czym w najmniejszej ilości do picia i gotowania. W ostatnich latach coraz więcej mówi się o niewielkich zasobach wody w naszym kraju, że mamy tyle wody co Egipt. Co po części jest prawdą, bo wielkość całkowitych odnawialnych zasobów wody mamy porównywalną do kraju faraonów. Natomiast, gdy przeliczymy te wartości na mieszkańca to mamy jej trzy razy więcej niż Egipcjanie, a w porównaniu do średniej europejskiej wynoszącej 4500 m3 na osobę na rok, jesteśmy na szarym końcu starego kontynentu z wielością odnawialnych zasobów wody na poziomie 1500 m3. Jednak pomimo tych niewielkich zasobów w większości nie odczuwamy tego w codziennym życiu, bo woda w kranach cały czas płynie. Sucha i ciepłą zima 2019/2020 stała się powodem do licznych debat i spekulacji jak będzie wyglądało lato 2020. Czy będzie rekordowa susza rolnicza? Czy zabraknie nam wody w kranach z powodu suszy?
Zeszłoroczny przykład Skierniewic był najgłośniejszym przykładem chwilowego braku wody. W tym samym czasie mieliśmy też suszę. Czy te dwa zdarzenia są ze sobą powiązane? Na pewno nie bezpośrednio. W Skierniewicach zabrakło wody, ponieważ ludzie masowo podlewali usychające trawniki i przydomowe uprawy, nie zważając na wydajność miejskich wodociągów, i zbiegło się to z awarią pomp na ujęciach wody. Zatem wody nie zabrakło, z powodu suszy. Przyczynami była awaria i nieracjonalne korzystanie z wody wodociągowej podczyszczonej do wysokich standardów jakości wody pitnej. Również liczne apele o racjonalne korzystanie z wody wodociągowej ogłoszone w wielu gminach były efektem przede wszystkim masowego podlewania trawników, a nie skutkiem wyschnięcia ujęć wody pitnej. Tymczasem w wielu regionach świata dostęp do wody w odpowiedniej ilości i jakości to luksus. I są rejony na świecie, gdzie susza była jedną z rzeczywistych przyczyn niedostatku wody pitnej.
Jednym z najgłośniejszych przykładów był dzień zero w 2018 roku w Kapsztadzie w Republice Południowej Afryki (RPA). Mieszkańcy tego ponad czteromilionowego miasta również byli proszeni o racjonalne korzystanie z wody, o ograniczenie jej zużycia do 25 litrów dziennie. Aby zrozumieć jak niewielka jest to ilość wody wystarczy przytoczyć dane Europejskiej Agencji Środowiska (EEA), według której przeciętny Europejczyk zużywa 144 litry dziennie – prawie trzy razy więcej niż potrzebujemy do zaspokojenia podstawowych potrzeb, a Kapsztadzie apelowano o zużycie na poziomie sześć razy mniejszym. Samo spłukiwanie wodooszczędnej toalety zużywa 18 litrów dziennie na osobę (dane EEA). Apel w RPA nie różnił się wiele od naszych krajowych z zeszłego roku – nienapełnianie wodą basenów, niemycie samochodów czy niepodlewanie trawników. Niewiele musieliśmy czekać na kolejne wielomilionowe miasto, które znalazło się w podobnej sytuacji. W 2019 roku Cennaj, szóste co do wielkości miasto Indii również walczyło z niedostatkiem wody. W obu miastach po wodę ustawiały się kolejki niczym w polskich sklepach za czasów PRL-u. W obu przypadkach jedna z przyczyn była przedłużająca się susza. W Kapsztadzie były to trzy lata deficytów opadów, a w Cennaj około 190 dni bez deszczu i opóźnienie się pory monsunowej. Oba duże miasta są też do siebie podobne pod względem zaopatrzenia w wodę – czerpią ją głównie ze zbiorników wodnych.
Aquanet Laboratorium
Czy w Polsce taka sytuacja też może się zdarzyć? Czy z powodu suszy zabraknie wody w kranach. Dwa lata z rzędu letniej suszy oraz bezśnieżna zima mogą budzić obawy jak będzie wyglądał sezon w roku 2020. Jednakże obawy o brak wody w kranach z powodu suszy są nieuzasadnione. Przynajmniej większość z mieszkańców Polski nie będzie miała takiego problemu. Zgodnie z komunikatem Wód Polskich z dnia 11 lutego 2020 ujęcia wód powierzchniowych zaopatrują 29% ludności. Ujęcia wód powierzchniowych przeważają w obszarach województwa śląskiego i małopolskiego, ale jak podają w komunikacie Wody Polskie są to dane z 2013 roku. A w ciągu ostatnich 15 lat dzięki środkom unijnym i innych funduszy wspierających rozwój infrastruktury wodnokanalizacyjnej pozwoliły w wielu regionach zabezpieczyć dostawy wody w odpowiedniej ilości i jakości. Wielu przypadkach zaopatrzenie w wodę nie jest realizowane tylko poprzez jedno ujęcie i nie tylko wód powierzchniowych. Dobrym przykładem są poznańskie wodociągi Aquanet, które oprócz ujęcia wody z Warty, czerpią też wodę z ujęć wód podziemnych. Również warszawskie wodociągi czerpią wodę z ujęć wód powierzchniowych – dwa na Wiśle (spod dna), kolejne ze zbiornika Zegrzyńskiego zasilanego rzeką Narew, a dodatkowo jeszcze ujęcia wód podziemnych. Wspomniane wcześniej Skierniewice mają osiem ujęć głębinowych.
Gdzie zatem z powodu suszy może zabraknąć wody w kranach? Przede wszystkim w ośrodkach, które zależne są tylko od jednego ujęcia płytkich wód podziemnych. Zgodnie z treścią comiesięcznego komunikatu Państwowego Instytutu Geologicznego, który realizuje między innymi monitoring stanu wód podziemnych:
„Na obszarach objętych niżówką mogą wystąpić utrudnienia w zaopatrzeniu w wodę z płytkich ujęć wód podziemnych (indywidualne studnie gospodarskie) oraz z ujęć komunalnych eksploatujących pierwszy poziom wodonośny.
Obecna sytuacja hydrogeologiczna w kraju określa stan, w którym nie pojawią się trudności w zaopatrzeniu w wodę z komunalnych i przemysłowych ujęć wód podziemnych użytkujących głębsze poziomy wodonośne.”
Wspomniany pierwszy poziom wodonośny to w przeważającej części kraju zasoby wód podziemnych znajdujące się nie głębiej jak 50 metrów poniżej poziomu gruntu. Jednakże w wielu miejscach występuje ona zazwyczaj płycej. Są to zasoby wód podziemnych o swobodnym zwierciadle, czyli sezonowo i międzyrocznie ich głębokość zmienia się w zależności od stosunku pomiędzy zasilaniem infiltrującymi wodami opadowymi czy roztopowymi, a wielkością poboru wód przez człowieka i ich odpływem do rzek czy zbiorników.
Badanie wody z kranu #wiemcopije
Czemu zatem w przestrzeni publicznej pojawiły się obawy o brak wody w kranach z powodu suszy? Głównym powodem jest marnotrawstwo cennej wody pitnej do podlewania trawników, które w trakcie suszy są masowo podlewane, głównie wieczorami, przez co w wielu miejscach sieci wodociągowej może dochodzić do spadków ciśnienia utrudniających normalne korzystanie z wody do codziennych domowych czynności. Niektóre z zeszłorocznych apeli zawierały informacje o wzroście poboru wody w okresie intensywnego podlewania trawników w trakcie suszy – jedną z rekordowych wartości był wzrost o 300%. Czy można sprostać takiemu okresowemu zapotrzebowaniu? Teoretycznie tak, ale praktycznie byłoby to droższe i niezgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju. Droższe ponieważ ujęcia musiałyby być gotowane na ujmowanie tak dużych ilości wody, co zgodnie z ustawą Prawo wodne wiąże się z opłatą stałą zależną od maksymalnej możliwej ilości pobieranej wody – nieważne jak często w ciągu roku będziemy korzystać z tej maksymalnej wydajności. Taka wzmożona eksploatacja wód podziemnych jest też wyczerpywaniem zasobów wody o dobrej jakości dla przyszłych pokoleń. Wywiercić otwór i zamontować pompę jest łatwo, ale woda potrzebuje setek, a w przypadku głębszych ujęć, nawet i tysięcy lat, aby przesiąknąć przez warstwy gruntu na głębokość ujęcia wody. Bez zapewnienia odpowiedniego poziomu ich odtwarzania się poprzez rozwój retencji wód opadowych ograniczamy bezpieczeństwo w dostępie do wody naszym potomkom.
Jak zatem zapobiec niedoborom wody w kranie w trakcie suszy? Przede wszystkim zmienić nastawienie. Zielony trawnik nie jest podstawową potrzebą, którą musimy zaspokoić w swoim codziennym życiu. Tym bardziej, ze trawy są roślinami bardzo szybko odradzającymi się. Jeśli już chcemy cieszyć się jak najdłużej zieloną murawą to powinniśmy pomyśleć o gromadzeniu wody deszczowej oraz wykorzystywaniu do tego celu tzw. szarej wody (lub inaczej szarych ścieków).