Bardzo szybki globalny przyrost ludności w ostatnich kilku dekadach, a także wzrastający odsetek mieszkańców miast wymusiły zmiany między innymi w charakterze rolnictwa. Małoobszarowe rodzinne gospodarstwa zostały wyparte przez rolnictwo ekstensywne będące bardziej fabryką niż manufakturą żywności. Na dodatek zarówno procesy globalizacji, jak i wzrost siły konsumpcyjnego stylu życia nakręcają spiralę wymagań w stosunku do ceny i jakości produktu oraz niestety niesamowite marnotrawstwo, relatywnie taniej żywności. Produkcja rolna stała się tutaj niejako zakładnikiem takiej sytuacji, ponieważ producenci żywności są zmuszeni stosować między innymi intensywne zabiegi chemiczne, aby być konkurencyjnymi w stosunku do wymagań rynku. To oczywiście przekłada się na presję środowiskową takiej działalności, czyli miedzy innymi na wody gruntowe na terenach rolniczych.
Jaka więc jest wpływ zabiegów rolniczych na jakość wody naszych w studniach ? Odpowiedź niestety jest najgorsza z możliwych – po prostu do końca tego nie wiemy. Być może poprzednie zdanie wywołało konsternację wielu osób, ale sprawa nie jest ani łatwa, ani oczywista z kilku powodów:
Przede wszystkim ze względu na uznaniowość przepisów oraz niesamowicie bogaty wachlarz substancji będących w użyciu oraz koszty badań wody pod tym kątem.
Definicja pestycydów.
W zasadzie pestycydem należy nazywać każdy produkt, który został wyprodukowany i dedykowany do zwalczania organizmów niepożądanych. W tym kontekście do tej grupy zaliczymy zarówno szampony przeciwko wszawicy dla dzieci, jak również granulaty wystawiane w celu wybicia okolicznych szczurów. Jednak ze względu na najczęstsze zastosowania, pestycydami przyjęło się określać przede wszystkim wszystkie tak zwane środki ochrony roślin używane w rolnictwie. Oczywiście z punktu widzenia niniejszego artykułu istotne są przede wszystkim substancje aktywne w danym produkcie. Poniżej opisano po krótce podstawowe problemy związane z badaniem wody pod kątem zawartości w niej pozostałości pestycydów.
Uznaniowość przepisów.
Aktualnie obowiązujące rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi (Dz. Ust. 2017, poz. 2294) normuje poziom pestycydów na bardzo niskich poziomach: 0,5 µg/dm3 jeśli chodzi o sumę wszelkich tego typu substancji w wodzie oraz 0,1 µg/dm3 pod kątem każdej pojedynczej substancji, poza aldryną, dieldryną, heptachlorem i epoksydem heptachloru, których dopuszczalne stężenia wynoszą 0,03 µg/dm3 ! Zapyta ktoś: gdzie jest ta uznaniowość, skoro są podane konkretne wymagania i to jeszcze w postaci bardzo niskich dopuszczalnych stężeń, czyli w domyśle – na poziomie bezpiecznym dla zdrowia ? Oczywiście przysłowiowy diabeł tkwi w dopisku: „Należy oznaczać jedynie te pestycydy, których występowania w wodzie można oczekiwać w danej strefie zaopatrzenia w wodę”. I tutaj powstaje pytanie – kto, na jakiej podstawie i jakich pestycydów ma oczekiwać w danej strefie zaopatrzenia ? Takie postawienie sprawy rodzi uzasadnione przypuszczenia, że osoba odpowiedzialna za zaprojektowanie zakresu badań danej wody może nie być fizycznie w stanie wskazać konkretnych substancji pod kątem których należałoby analizować próbkę wody. Oczywiście zakładamy, że taka osoba będzie merytorycznie przygotowana i naprawdę będzie miała dobre chęci.
Skomplikowanie tematu.
Dlaczego badania wody pod kątem pestycydów są tak bardzo skomplikowane? Ponieważ sytuacja w tym aspekcie może być bardzo złożona. Na polskim (i europejskim) rynku istnieją prawne regulacje dotyczące dopuszczenia do użycia danego środka ochrony roślin. Mówiąc prościej – nie wszystko jest dozwolone. Istnieje okresowo aktualizowana lista na stronach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – Rejestr środków ochrony roślin dopuszczonych do obrotu zezwoleniem Ministra. Na dzień dzisiejszy (pierwsza połowa 2021) wykaz ten dopuszcza do obrotu prawie 2600 produktów, co przekłada się na około 300 różnych substancji czynnych ! Należy także pamiętać o tym, że istnieje duże zróżnicowanie stosowania konkretnych środków ze względu na porę roku czy rodzaj upraw. Sytuacja naprawdę nie jest prosta pod kątem zbadania jakie akurat substancje stosowano do oprysków na danym terenie. Na dodatek woda infiltruje w głąb gruntu z różną prędkością i docierające substancje do danej warstwy wodonośnej mogą się tam pojawiać z opóźnieniem sięgającym od kilku dni, do kilku lat. Ponadto nie wiemy jaką trwałość w środowisku wykazuje dana substancja i jak przebiega jej rozkład. Na domiar złego jeszcze mniej wiadomo o synergicznych efektach różnych tego typu substancji obecnych w wodzie. Jakby tego jeszcze było mało, należy wziąć pod uwagę potencjalną obecność w wodzie pestycydów wycofanych z obrotu (a praktycznie co roku są takie skreślenia z ministerialnej listy ). Taka obecność jest realna zarówno ze względu na długi czas migracji zanieczyszczeń do wód podziemnych, jak również potencjał nielegalnego handlu wycofanymi środkami. Ponadto należy pamiętać, że według oficjalnych statystyk, w Polsce rocznie sprzedaje się ponad 20 tysięcy ton środków ochrony roślin w przeliczeniu na masę tylko i wyłącznie samych substancji czynnych zawartych w pestycydach.
Koszty badań.
W związku z tak mocnym skomplikowaniem tematu, jednym z możliwych scenariuszy określenia bezpieczeństwa użytkowania wody z terenów rolniczych pod kątem wykorzystania jej do celów spożywczych, byłoby zbadanie stężenia w próbce wody wszystkich potencjalnie obecnych substancji. Oczywiście koszt takich badań z pewnością będzie nieakceptowalny z punktu widzenia osoby/podmiotu zlecającego badanie. Na dodatek – jeśli obszar jest odpowiednio duży, bądź wymagane jest pobranie próbki z różnych warstw wodonośnych – może się okazać, że jedna próbka nie będzie reprezentatywna do wyciągnięcia wiarygodnych wniosków z badania wody. Ze względu na sezonowość oprysków – najlepszą – pod kątem miarodajności wyników – byłaby decyzja o powtórzeniu badań w różnych porach roku (okresach wegetacyjnych).
Wnioski końcowe:
Niniejszy artykuł w swoim zamierzeniu nie miał na celu zniechęcania do wykonywania badań wody pod kątem oznaczania w niej pozostałości środków ochrony roślin. Mamy nadzieję, że przekonaliśmy Państwa co do wagi omawianego problemu, szczególnie na terenach użytkowanych rolniczo. Zachęcamy do kontaktu z nami. Z całą pewnością pomożemy dopasować zakres badań do Państwa potrzeb i obaw.